Czy wystarczy kromka chleba?
(Wyżywienie na wycieczkach szkolnych)

Zagadnienie edukacji żywieniowej w odniesieniu do dzieci i młodzieży na różnych szczeblach edukacji nie jest, jak dotąd, dostrzegane jako ważny problem z zakresu edukacji zdrowotnej. Nie ma zbyt wielu publikacji dotyczących tego tematu. Jednym zaś z jego aspektów jest wyżywienie na wycieczkach szkolnych. Dlatego każdy głos doradczy należy wysłuchać z odpowiednią uwagą, a rady praktyczne stosować w trakcie organizowanych przez szkołę wycieczek. Na ten temat z Marianem Wantulokiem przewodnikiem górskim z Wisły rozmawiała Malgorzata Kaliszewska.

M.K.: Jest taki sympatyczny wiersz Wincentego Fabera pt. Wędrówka. Zacytuję fragment: "Wycieczka. Wielka pajda chleba/ I kawał nieba ponad głową./ bochenek słońca nas ogrzewa/ i barwi zachód kolorowo" W nawiązaniu do tego fragmentu chciałam zapytać: Czy wystarczy zabrać na wycieczkę kawałek chleba? Na ile ważne jest to, co zabierzemy i ile? A może prawdziwym turystom nie przystoi myślenie o takich przyziemnych sprawach?

M. W.: Ja myślę że nie tylko kawałek chleba, ale i coś do chleba. Przypomina mi się w tym momencie opowieść ojca, który mimo, że pochodzi z gór, o mało tam nie zginął z wycieńczenia organizmu spowodowanego brakiem pożywienia. Było to podczas jego samotnej wędrówki zimą na nartach biegowych w Beskidzie Śląskim, kiedy to doszło do gwałtownego załamania pogody. Brak zapasu żywności i ochłodzenie organizmu doprowadziły go do tego, że jadł jodłowe gałązki, żeby oszukać głód. W latach siedemdziesiątych, gdy już razem wędrowaliśmy, pamiętam, że zawsze zabierał do plecaka to, co wtedy można było "zdobyć", czyli chleb, kawałek kiełbasy czy konserwę. I to bez względu na to, czy miała to być krótka wycieczka, czy też dłuższa wyprawa. Przypominam, że wtedy zdobycie tabliczki czekolady zakrawało na cud, nie mówiąc o specjalistycznych odżywkach. Planując wyprawę należy uwzględnić jej specyfikę. Jeżeli jest to typowa wycieczka autokarowa, to nie ma sensu zawracać sobie głowę sprawami żywienia, w każdym ośrodku czy schronisku podawany jest posiłek trzy razy dziennie. Trzeba jednak uważać, jakie produkty dzieci zabrały z domu bez uzgodnienia z nauczycielem, czy nie są to czasem produkty, które psują się łatwo i mogą być przyczyną problemów żołądkowych.

Organizator musi się jeszcze upewnić, czy w grupie znajdują się osoby stosujące jakieś specyficzne diety i czy można je uwzględnić w jadłospisie zaproponowanym w miejscu odpoczynku.

M. K.: A jakie są obserwacje i doświadczenia przewodników? Czy uczniowie są właściwie przygotowani do wycieczki pod względem zaopatrzenia w żywność?

M. W.: Wycieczki typu "obozy wędrowne" organizowane są przez osoby mające pewne doświadczenie i raczej nie mam własnych uwag, co do ich zaopatrzenia w żywność. Uczestnicy takich obozów zazwyczaj dobrze się znają, nie po raz pierwszy wędrują po górach, wiec wiedzą co i jak należy jeść, by nie "zawalić" trasy.

Natomiast zmorą typowych wycieczek szkolnych autokarowo-pieszych są ... czipsy i coca cola. Niejednokrotnie bowiem byłem świadkiem sytuacji, gdy młodzi ludzie odstawiają prawie nietknięty obiad, by po chwili kupić w bufecie czipsy i colę. Podczas "autokarówki" kończy się to nudnościami już na pierwszych wzniesieniach i zakrętach, a w czasie wędrówki znacznie opóźnia marsz. I to nie tylko ze względu na dolegliwości żołądkowe lecz typowe osłabienia. Z racji tego że często z wycieczkami szkolnymi przekraczam granice Czech i Słowacji, zauważyłem, że tak jak dorośli zaopatrują się tam w wiadomy towar, tak młodzież, szczególnie ta młodsza, wraca z zapasami różnego rodzaju przekąsek, słodyczy i napojów gazowanych.

M. K.: jaka jest tutaj rola nauczyciela, opiekunów, przewodnika?

M. W.: Młodzi ludzie, jak wiele innych nawyków, tak i nawyki żywieniowe wynoszą z domu. Moim zdaniem rola nauczyciela, opiekuna, czy organizatora wycieczki ogranicza się do tego, by uświadomić młodym ludziom, jak i co powinno się spożywać, by wycieczka przebiegła bez niepotrzebnych kłopotów. Przewodnik swoim autorytetem może wpłynąć na osoby, które w rażący sposób chcą sobie i innym "zaszkodzić", a oprócz tego w swojej apteczce, wśród wielu medykamentów, powinien mieć również krople żołądkowe.

M. K.: Czy istnieją jakieś podstawowe zasady, których należy się trzymać planując zaopatrzenie w jedzenie i picie?

M. W.: Wszystko zależy od charakteru wyprawy i jaki rejon kraju czy świata planujemy zwiedzić. Na wstępie warto zasięgnąć rady osób, które już tam były i mogą służyć informacja, jaką żywność można kupić na miejscu i za jaką cenę, czy są dostępne owoce i warzywa, odżywki, oraz co bardzo ważne, czy na terenach, po których planujemy wędrować, znajduje się woda. Nie zapomnę kłopotów jakich doświadczyliśmy parę lat temu wędrując po Gorganach (Karpaty Wschodnie - Ukraina). Tam powyżej 1500m.n.p.m. jest kłopot z wodą i trzeba było zaopatrzyć się w nią na terenach niżej położonych. Niestety nie wszyscy mieliśmy odpowiednie pojemniki, nie mówiąc o manierkach, a w sklepach nie było jeszcze napojów w petach, których u nas nie brakowało. Kwestia gaszenia pragnienia wymaga szczegółowego objaśnienia uczestnikom wycieczki. Już przy śniadaniu należy zapobiec przykrym skutkom wędrówki w upalny dzień spożywając dodatkowo sól kuchenną. Można ją spożyć z jakąś potrawą lub posypać solą kromkę chleba. Następnie należy wypić tyle herbaty czy soku, by ugasić pragnienie. Następne picie zaleca się dopiero na postoju po kilku godzinach marszu. Wypicie zbyt dużej ilości płynów powoduje nadmierne pocenie się, sprzyja zaziębieniom, powoduje też utratę licznych składników mineralnych. Suchość w ustach można usunąć poprzez ich wypłukanie czy ssanie cukierków, nie musi się za każdym razem sięgać po picie. Wytrawny turysta potrafi panować nad swoim pragnieniem .

Na dłuższe piesze wędrówki, oprócz "klasycznej" żywności, warto zabrać również produkty wysokokaloryczne. Oprócz zwykłej czekolady zabieramy liofilizowane owoce, takie jak śliwki, figi czy rodzynki. Z odżywek polecałbym izostar w proszku, który jest stosunkowo lekki i łatwy do przechowania a po rozcieńczeniu w wodzie tworzy napój energetyczny. Na postojach przyrządzamy sobie tzw. gorące kubki, które są praktyczne ze względu na łatwość przygotowania. Autorzy specjalistycznych poradników zwracają uwagę na to, aby przed wędrówką pamiętać o obfitym śniadaniu (30% racji dziennej), potem o obiedzie (następne 30-35%), podwieczorku (5-10%) i kolacji (30% racji dziennej). Po drodze trzeba pamiętać o uzupełnianiu energii pewną ilością cukierków, czekolady. Z uwagi na to, że z wykształcenia jestem kucharzem, to zawsze (o ile to możliwe) korzystam z możliwości stołowania się u miejscowych, lub przynajmniej spróbowania różnych regionalnych przysmaków. Dzieci i młodzież też można w taki sposób zapoznać ze zwiedzanym regionem. Z tym, że należy uważnie dobierać potrawy lokalne, aby nie było potem problemów żołądkowych.

M.K.: A co zrobić, gdy tej żywności zabraknie? Czym może pożywić się w lesie młody człowiek, gdy na przykład zabłądził i ta sytuacja się przedłuża? Jaką wiedzą powinien dysponować? Co bezwzględnie powinien mieć przy sobie?

M. W.: Tym zagadnieniem zajmują się różne tzw. szkoły przetrwania. Podczas prowadzenia wycieczek szkolnych informuję o tym, jak należy zachować się, gdyby ktoś z uczestników zabłądził w górach, jak odnaleźć wodę, które rośliny i owoce leśne są jadalne. Jeżeli w plecaku oprócz prawidłowo zaopatrzonej apteczki znajdzie się miejsce na suchą bieliznę, dodatkowy polar, pelerynę przeciwdeszczową, zapałki lub zapalniczkę oraz dodatkowe jedzenie i picie, to w Beskidach przy rozważnym zachowaniu się, nie grozi nam żadne większe niebezpieczeństwo, a tym bardziej śmierć głodowa.

Temat jest tak rozległy że można mu poświęcić osobny artykuł.

M. K.: Czy są jeszcze jakieś rady, uwagi, dotyczące tego zagadnienia, które chciałby Pan przekazać przyszłym organizatorom wycieczek szkolnych?

M. W.: Zauważyłem że duża część programów wycieczek szkolnych przewiduje przynajmniej jedną wizytę w Mac Donaldzie, lub innym podobnym lokalu. W schroniskach młodzi ludzie nie kupują normalnego obiadu tylko na przykład hod-dogi. Jeżeli już nie rodzice, to przynajmniej organizatorzy wycieczek, którymi przeważnie są nauczyciele, powinni uświadomić młodzieży, jak powinna się odżywiać w trakcie ich trwania. Wiem że sprawa jest trudna i złożona. Kiedyś od jednego z organizatorów usłyszałem podczas jednej z wycieczek, gdzie doszło do zasłabnięcia młodego człowieka, że: "... jest to pokolenie czipsów i coca coli". Moim zdaniem nie jest to normalne, ale taka jest prawda. Podczas planowania wycieczki warto omówić ten problem. Należy bezwzględnie uświadomić dzieciom i młodzieży, że kwestia żywienia nie jest w tym momencie prywatną sprawą uczestnika wycieczki, lecz wspólnym interesem grupy. Wycieczki kosztują, mają swój plan, czas trwania. Nie wolno bezmyślnie zepsuć towarzyszom wędrówki radości poznawania nowych miejsc, satysfakcji z własnej siły i wytrwałości, przyjemności bycia wśród przyjaciół. Nie wolno narażać swojego zdrowia i zdrowia innych. O potrzebie pewnej dyscypliny żywieniowej na wycieczce, podporządkowania się opiekunom w tym zakresie, należy też wcześniej poinformować rodziców, aby potem nie było nieporozumień. Ze swojej strony życzę wszystkim uczniom udanych tegorocznych wypraw.

M.K.: Kwestię wyżywienie na wycieczkach poruszyliśmy z konieczności powierzchownie. Odpowiedzialny a niedoświadczony nauczyciel powinien, zanim zaproponuje swoim uczniom wypoczynek poza murami szkoły, poznać tak przepisy prawne, jak i normy obowiązujące w trakcie wycieczek a także wszelkie zagadnienia związane z żywieniem w czasie ich trwania. Mam nadzieję, że przybliżyliśmy ten problem chociaż trochę. Dziękuję serdecznie za rozmowę!

  • descriptionGaleria - Wiosna
  • descriptionGaleria - Lato
  • descriptionGaleria - Jesień
  • descriptionGaleria - Zima